Maciej Rybiński Maciej Rybiński
120
BLOG

Specjalnie dla Bernarda

Maciej Rybiński Maciej Rybiński Polityka Obserwuj notkę 8
Ostatnio ani nie wysyłałem niczego dla Salonu, ani do niego nie zaglądałem. Teraz zajrzałem wreszcie i znalazłem pod moim tekstem jeszcze o Bożym Narodzeniu obszerną wypowiedź Bernarda o dziennikarzach, lustracji i ich stosunku do tejże. Były tam cytaty z wielu kolegów, w tym i z mojego artykułu o moich własnych perypetiach lustracyjnych. Przyznam, że szlag mnie trafił, bo Bernard wyciął sobie z całości kawałek, który mu pasował, a który bez dalszego ciągu mógł nawet, dla kogoś niezorientowanego, stanowić dowód, że boję się lustracji, mam coś na sumieniu i z tego powodu nie zwracałem się o status pokrzywdzonego.

Bernard pominął, nie wiem, może przez nieuwagę, moje wyjaśnienie, że to niedawna moje akta znajdowały się w zbiorze zastrzeżonym, stanowiły tajemnicę państwową i wobec tego dla całego świata zewnętrznego po prostu nie istniały. Nie istniały nawet dla pracowników IPN. A zgodnie z obowiązującą do niedawana ustawą o IPN, którą zwalczałem i chciałem zmienić, osoby uwzględnione w zbiorach zastrzeżonych nie mogły otrzymać – nielogicznie - statusu pokrzywdzonego. Moja wiedza na temat rodzaju służb, które zajmowały się inwigilacją mojej skromnej osoby była nielegalna, a jej źródło złamało prawo nie zachowując jej dla siebie, tylko życzliwie radząc mi, żebym poczekał do zmiany ustawy.

Informuję więc Bernarda, a także każdego, kogo to ewentualnie interesuje, że materiały na mój temat zostały odtajnione w połowie grudnia. Mają numer ewidencyjny WSI 2/001715/179. Jako figurant miałem kryptonim Opozycjonista. Otrzymam do nich dostęp zgodnie z procedurami.
Przy okazji informuję Bernarda, że on także może sobie zapewnić dostęp do moich akt, składając wniosek o umożliwienie przeprowadzenia projektu badawczego, na przykład "Rola Macieja Rybińskiego w obalaniu przemocą konstytucyjnego ustroju PRL", albo coś w tym guście. Zresztą niech sam sobie wymyśli.

Zachęcam też Bernarda do podróży do Berlina i złożenia wniosku o udostępnienie mojej teczki z archiwów Stasi w Urzędzie dawniej Gaucka, obecnie Birthler. Ciekawy jest tam nie tylko kilkumiesięczny okres mojego pobytu w Berlinie Zachodnim z okazji redagowania pisma Solidarności "Pogląd", kiedy byłem współlokatorem założyciela i dyrektora Muzeum na Checkpoint Charlie, czyli muzeum ofiar muru berlińskiego, ale także zakres współpracy Stasi i polskich służb w inwigilacji emigracji niepodległościowej.

Po tym wszystkim upoważniam uroczyście Bernarda do opublikowania wszystkiego włącznie z sensacjami obyczajowymi, bo w moim wieku mogę już być tylko dumny z dawnych wyczynów. Mam tylko nadzieję, że pod tym wszystkim Bernard podpisze się pełnym imieniem i nazwiskiem, tak ja ja podpisuje się nazwiskiem pod wszystkim, co publikuję. Stopień służbowy może pominąć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka